Google Czystka, uzupe�ni takie popularne serwisy jak Google Obrazy, Google Wiadomo�ci czy Google Mapy, kt�re kataloguj� powierzchni� ca�ej Ziemi, korzystaj�c ze zdj�� satelitarnych wysokiej rozdzielczo�ci. W pierwszej fazie Google Czystka dyrektorzy zniszcz� wszystkie materia�y obj�te prawem autorskim, kt�rych Google nie mo�e wyszuka�.
….
Indeksowanie �wiata, czyli Biblioteka
„Google og�asza plan zniszczenia wszystkich informacji, kt�rych nie mo�na zindeksowa�
MOUNTAIN VIEW, CA – Dyrektorzy Google Inc., szybko rozwijaj�cej si� korporacji dostarczaj�cej narz�dzia do przeszukiwania Internetu i obiecuj�cej »skatalogowanie wszystkich informacji na �wiecie«, og�osili w poniedzia�ek ostatni krok na drodze rozwoju firmy: daleko id�cy plan zniszczenia wszelkiej informacji, kt�rej nie mo�na zindeksowa�.
– Nasi u�ytkownicy chc�, by �wiat by� tak prosty, zrozumia�y i dost�pny jak strona g��wna Google – powiedzia� prezes Google Eric Schmidt podczas konferencji prasowej zorganizowanej w siedzibie firmy. – I �wiat nied�ugo taki w�a�nie b�dzie.
Nowy projekt, nazwany Google Czystka, uzupe�ni takie popularne serwisy jak Google Obrazy, Google Wiadomo�ci czy Google Mapy, kt�re kataloguj� powierzchni� ca�ej Ziemi, korzystaj�c ze zdj�� satelitarnych wysokiej rozdzielczo�ci. W pierwszej fazie Google Czystka dyrektorzy zniszcz� wszystkie materia�y obj�te prawem autorskim, kt�rych Google nie mo�e wyszuka�.
»Rok temu Google zaoferowa�o zeskanowanie ka�dej ksi��ki na Ziemi w ramach projektu Google Druk. Teraz obiecuj� spalenie ca�ej reszty« – napisa� John Batelle w swoim popularnym serwisie Searchblog. »Dzi�ki Google Czystka nigdy nie b�dziesz musia� si� obawia�, �e twoje wyszukiwanie pomin�o jak�� obscure ksi��k�, bo ta ksi��ka po prostu nie b�dzie ju� istnie�. To samo dotyczy film�w, sztuki i muzyki«”.
Powy�szy artyku� ukaza� si� w satyrycznym, internetowym pi�mie „The Onion” i utrzymany jest w konwencji �artu. Ale �artem, wbrew zamierzeniu autora, jest tylko cz�ciowo. Google naprawd� stara si� zdigitalizowa� i zindeksowa� wszystkie teksty kultury. Na stronie korporacji Google czytamy, �e misj� firmy jest „zorganizowanie �wiata informacji i uczynienie jej powszechnie dost�pn� oraz u�yteczn�”.
Powy�szy artyku� ukaza� si� w satyrycznym, internetowym pi�mie „The Onion” i utrzymany jest w konwencji �artu. Ale �artem, wbrew zamierzeniu autora, jest tylko cz�ciowo. Google naprawd� stara si� zdigitalizowa� i zindeksowa� wszystkie teksty kultury. Na stronie korporacji Google czytamy, �e misj� firmy jest „zorganizowanie �wiata informacji i uczynienie jej powszechnie dost�pn� oraz u�yteczn�”.
Ale gdy Google m�wi o �wiecie informacji, to tak naprawd� ma na my�li ca�� informacj� �wiata. Eric Schmidt m�wi� o tym na pocz�tku pa�dziernika tego roku podczas konferencji reklamodawc�w w Phoenix – wed�ug oblicze� statystyk�w �wiat to nic innego jak 5 milion�w terabajt�w informacji. Do tej pory Google zindeksowa�o zaledwie 170 terabajt�w. Zindeksowanie reszty zajmie wed�ug Schmidta oko�o 300 lat. I Google ten cel traktuje bardzo serio.
Aby go osi�gn��, Google uruchomi�o wiele projekt�w: Google Search (google.com), najpopularniejsza wyszukiwarka internetowa (na pocz�tku roku 2004, u szczytu jej popularno�ci, korzysta�o z niej ponad 80 proc. internaut�w), Google Scholar (scholar.google.com), wyszukiwarka tekst�w naukowych dost�pnych w internetowych repozytoriach, czy spektakularne Google Maps (maps.google.com), kt�re pozwala na ogl�danie satelitarnych zdj�� Ziemi w fenomenalnej rozdzielczo�ci.
Biblioteka bibliotek
Uruchomiony w sierpniu 2004 roku projekt Google Print (print.google.com) jest kolejnym krokiem. Oto skonstruowane przez korporacj� specjalne maszyny skanuj� ca�o�� zbior�w kilku ogromnych bibliotek: w projekcie bior� udzia� Uniwersytet Michigan, Harvard, Stanford, Oxford oraz The New York Public Library. W sumie kilkadziesi�t milion�w tom�w. Sam uniwersytet w Michigan ma bibliotek� licz�c� siedem milion�w wolumin�w, ich digitalizacja zako�czy si� za sze�� lat. Zeskanowane ksi��ki umieszczane s� na dyskach ogromnych farm serwerowych Google i udost�pniane w Internecie.
Ca�y �wiat w sieci?
(fot. AFP)
Innymi s�owy, Google zamieni Internet w to, czym mia� by� od pocz�tku – w Bibliotek�, w kt�rej „jest wszystko to, co mo�na wyrazi�: we wszystkich j�zykach. Wszystko: drobiazgowa historia przesz�o�ci, autobiografie archanio��w, wierny katalog Biblioteki, ca�e tysi�ce fa�szywych katalog�w, wykazanie fa�szywo�ci katalogu prawdziwego, gnostyczna ewangelia Bazylidesa, komentarz do tej ewangelii, prawdziwa relacja twojej �mierci, przek�ady wszystkich ksi��ek na wszystkie j�zyki, interpolacje z ka�dej ksi��ki we wszystkich ksi��kach”.
Poznaj� Pa�stwo cytat? To z Biblioteki Babel Borgesa. Jej przekle�stwem by�o to, �e cho� zawiera�a wszystkie teksty, jakie zosta�y stworzone, wszystkie teksty, jakie mog�y by� stworzone, a nawet wszystkie teksty, jakie nie mog�y by� stworzone, to by�a zupe�nie bezu�yteczna. B�d�c ca�ym �wiatem, �wiatu prawdziwemu by�a zupe�nie nieprzydatna, jak mapa pa�stwa w skali 1:1.
„W owym czasie m�wiono wiele o Windykacjach: ksi�gi apologii i proroctwa, kt�re na zawsze usprawiedliwia�y czyny ka�dego cz�owieka wszech�wiata i przechowywa�y cudowne tajemnice dotycz�ce jego przysz�o�ci. Tysi�ce po��dliwych opu�ci�y ukochane ojczyste sze�cioboki i rzuci�y si� schodami w g�r�, p�dzone przez pr�ny zamiar znalezienia swej Windykacji. […] Windykacje istniej� (ja widzia�em dwie, kt�re dotycz� os�b z przysz�o�ci, os�b, by� mo�e, nieurojonych), ale poszukuj�cy nie pami�tali, �e mo�liwo��, aby jaki� cz�owiek znalaz� swoj� w�asn� czy te� jaki� przewrotny wariant swojej w�asnej, jest wymierna zerem”.
Interludium metodyczne
Biblioteka, cho�by i najbogatsza, jest warta tyle� co wysypisko �mieci, je�li brakuje w niej dw�ch rzeczy: Katalogu i Bibliotekarza.
Bibliotekarzami s� wszyscy ci, kt�rzy s�u�� za przewodnik�w po kr�tych �cie�kach wiedzy – nauczyciele, profesorowie, autorytety. Z kolei katalogi to nic innego jak ubrana w materialn� szat� struktura, porz�dek sztucznie i brutalnie, za pomoc� fiszek, alfabetu i regu� ISBD, zaprowadzony w�r�d wymykaj�cych si� �atwym kategoryzacjom ksi��ek.
Nawiasem m�wi�c: zwr�cili kiedy� Pa�stwo uwag� na to, �e antykwariaty zazwyczaj miewaj� fenomenalnych bibliotekarzy, jednak nigdy nie widzia�em takiego, co by mia� katalog, z kolei ksi�garnie zazwyczaj maj� fenomenalne katalogi, rzadko kiedy jednak mo�na tam spotka� prawdziwego bibliotekarza?
Podej�cie Google do wiedzy jest jedynym mo�liwym: skoro ksi��ek jest zbyt wiele, by nawet najlepszy bibliotekarz m�g� s�u�y� w�r�d nich za przewodnika, nale�y bibliotekarzem uczyni�… sam katalog. Nie mo�e on obejmowa� ju� tylko tytu��w i abstrakt�w – musi on obj�� ksi��ki jako takie i umo�liwi� bezpieczn� nawigacj� w tym oceanie wiedzy. Dlatego opr�cz zindeksowania tre�ci Google stosuje szereg skomplikowanych algorytm�w decyduj�cych o kolejno�ci wy�wietlania wynik�w przeszukiwania – te, kt�re potencjalnie b�d� najbardziej pomocne, l�duj� na czele listy. W ten spos�b b�dzie mo�na nie tylko szuka� okre�lonych fraz, autor�w czy s��w-kluczy, ale tak�e zadawa� systemowi pytania og�lne. Na naszych oczach powstaje wi�c Biblioteka pozbawiona wad Borgesowskiej utopii – szalony na pierwszy rzut oka projekt, kt�ry okaza� si� nie tylko mo�liwy do zrealizowania, ale te� i zaskakuj�co praktyczny.
Granice fantazji
Wp�yw Google Print (a mo�e szerzej: wszelkich zdigitalizowanych i przeszukiwalnych repozytori�w, bo opr�cz tej istniej� jeszcze np. A9.com ksi�garni Amazon czy uruchomiony ostatnio we wsp�pracy z europejskimi instytucjami kultury podobny projekt Yahoo) na kultur� mo�e by� ogromnie subtelny.
Algorytmy z pewno�ci� b�d� �wietne. By sprawdzi� ich skuteczno��, Google ju� teraz zatrudni�o (zreszt� ca�y czas zatrudnia, jakby kto� szuka� pracy) wielu prawdziwych bibliotekarzy, maj�cych ocenia� dzia�anie ca�ego systemu. Ale jak d�ugo b�d� oni potrzebni? Czy system w pewnym momencie nie zacznie uczy� si� sam?
Wchodzimy w rejony zarezerwowane zazwyczaj dla science-fiction. Dzi�, gdy przysz�a Biblioteka ci�gle otoczona jest cyfrowymi rusztowaniami, mo�emy tylko si� domy�la� mo�liwych scenariuszy. Algorytmy zautomatyzuj� proces dost�pu do wiedzy. B�d� wykorzystywane nie tylko przez student�w – jako narz�dzie doceni� je tak�e wyk�adowcy buduj�cy na ich podstawie programy nauczania, pisz�cy syllabusy i prace doktorskie. Zmieni� pejza� nauki i zrewolucjonizuj� statystyki cytowa�, zmieni� pozycj� i zadania czasopism naukowych. Ale wp�yw nie ograniczy si� do sfery nauki – z Google Print b�d� korzysta� wszyscy u�ytkownicy kultury.
Jaki wp�yw na krajobraz znanego nam �wiata b�dzie mia�a automatyzacja dost�pu do tekst�w kultury? Czy zrealizuje si� scenariusz czarny, jak z prozy Philipa K. Dicka epatuj�cej wizjami informacyjnego �wiata poddanego totalnej kontroli, czy mo�e raczej komiczny, jak w tw�rczo�ci Lema, gdzie inteligencja automat�w prawie zawsze okazuje si� tyle� imponuj�ca, co kompletnie nieu�yteczna? A mo�e komputer trzeba b�dzie w ko�cu wy��czy�, jak w Odysei kosmicznej 2001 Kubricka? A mo�e tym razem wy��czy� go ju� si� nie uda?
Wyniki przeszukiwania maj� to do siebie, �e same w sobie nie znacz�. Nawet najinteligentniejsze algorytmy nie zast�pi� bibliotekarza, kt�ry nie tylko znajdzie odpowiednie dzie�a, ale tak�e b�dzie potrafi� zweryfikowa� ich prawdziwo��, nauczy nas tradycji intelektualnej, wyrazi opini�, wreszcie opr�cz wiedzy przeka�e nam to trudno uchwytne co�, co stanowi o specyfice akademickiej (lub dowolnej innej) kultury. Mo�e si� wi�c okaza�, �e algorytmy zbuduj� na nowo to�samo�� akademii, stan� si� uzasadnieniem jej istnienia, z powrotem zwr�c� uwag� na wsp�czynnik humanistyczny. Mo�e.
Wirtualne imperium
Informacja to pieni�dz. Kilka bit�w reprezentuj�cych miecz Destiny w grze internetowej World of Warcraft na wolnym rynku kosztuje obecnie od 50 do 80 prawdziwych dolar�w. Chi�czycy ju� od paru lat prowadz� fabryki, w kt�rych wsp�cze�ni niewolnicy od rana do nocy graj� w gry, by zarabia� prawdziwe pieni�dze. Co tam Chi�czycy. Ju� dzi� mniej ni� 10% b�d�cych w obiegu pieni�dzy ma form� fizyczn�: banknot�w, akcji czy weksli. Ca�a reszta to czysta wirtualno��.
Nic dziwnego, �e ameryka�skie stowarzyszenie autor�w wytoczy�o w�a�nie Google proces, boj�c si�, �e powstanie Google Print zniszczy podstawy ich bytu. Autorzy maj� racj� – po powstaniu wielkiej biblioteki pisanie i sprzedawanie ksi��ek ju� nigdy nie b�dzie takie samo, a narz�dzia kontroli w dost�pie do informacji to dla handlarzy „w�asno�ci� intelektualn�” kwestia �ycia lub �mierci.
W�adza jako dost�p do informacji
Si�a instytucji, kt�ra jest jedynym stra�nikiem dost�pu do wiedzy, w czasach czwartej fali, gospodarki opartej na informacji, jest ze swej natury si�� ogromn�. Czy has�o „Don’t be evil” pod kt�rym Google prowadzi swoj� krucjat� wystarczy, by instytucji tej zaufa�? Szybko mo�e si� okaza�, �e jest ona nie tyle pomocnym Bibliotekarzem, ile Stra�nikiem Biblioteki, internetowym Jorge z Burgos twierdz�cym �e Komedia Arystotelesa nigdy nie istnia�a.
S� precedensy. Po latach opierania si� jesieni� 2004 Google w��czy�o si� w tworzenie Wielkiego Cybermuru Chi�skiego, kt�rego efektem jest m.in. to, �e Chi�czycy po wpisaniu w wyszukiwark� hase� takich jak „prawa cz�owieka” otrzymuj� w wynikach wy��cznie strony zaakceptowane przez rz�d. Szefowie korporacji decyzj� o w��czeniu filtr�w podj�li podobno po intensywnej lekturze ksi��ek o chi�skiej kulturze… Co b�dzie, je�li zacznie si� grzeba� przy wynikach przeszukiwa�, usuwa� z nich pewne teksty lub przesuwa� na miejsca tak dalekie, �e odnalezienie ich b�dzie du�o mniej prawdopodobne? Czy taka instytucja powinna by� pozbawiona demokratycznej kontroli?
Nie chodzi tu tylko o polityk�. Istotne jest tak�e to, �e t� siln� instytucj� b�dzie firma komercyjna nastawiona na maksymalizacj� zysku. Do�� przera�aj�ca tendencja do prywatyzacji informacji za pomoc� patent�w i prawa autorskiego oraz do ograniczania dost�pu do wiedzy w imi� zysku tym samym jeszcze bardziej si� wzmocni. Google przy ka�dej ksi��ce umie�ci informacj� handlow� o wydawcy i najbli�szej ksi�garni, a ksi��ki obci��one zapisami prawa autorskiego (obecnie obowi�zuj�ce prawo m�wi, �e jest to siedemdziesi�t lat po �mierci ostatniego z autor�w, czyli �rednio jest to grubo ponad sto lat od powstania dzie�a) b�dzie mo�na co prawda wyszukiwa�, ale ju� nie przeczyta�.
Strach dzieckiem niepewno�ci
Trudne do unikni�cia, a cz�ciowo nieprzewidywalne konsekwencje s� przyczyn� zar�wno nadziei, jak i strachu. Jean-No�l Jeanneney, dyrektor Bibliothèque Nationale de France, od p� roku intensywnie lobbuje w Brukseli na rzecz powo�ania konkurencyjnego, europejskiego projektu. Dziewi�tna�cie najwi�kszych europejskich bibliotek (w tym wiele niemieckich i austriackich) popar�o projekt, og�aszaj�c, �e Google Print jest zagro�eniem dla europejskiej kultury i wzmocni hegemoni� kulturow� �wiata angloj�zycznego.
Nie jest to bynajmniej wyraz nacjonalistycznego strachu – ju� teraz internet znacz�co zmieni� uk�ad si� cho�by na istotnej dla ka�dego uniwersytetu mapie cytowa�. Teksty, kt�re nie s� dost�pne w sieci lub s� dost�pne w j�zyku innym ni� angielski, maj� znacznie mniejsze szanse na odbicie si� szerszym echem w�r�d naukowej spo�eczno�ci.
Po protestach Google zacz�o gor�co zapewnia�, �e nie zamierza poprzesta� na indeksowaniu zawarto�ci ksi��ek angloj�zycznych. To nie dziwi – projekty totalne wymagaj� zastosowania totalnych �rodk�w.
Emocje s� ogromne, bo jedno jest jasne dla wszystkich. James Hilton, bibliotekarz uniwersytetu w Michigan, powiedzia� to wyra�nie: pewnego dnia dzie�a, kt�rych nie b�dzie mo�na wyszuka� w sieci, nie b�d� czytane. I „nie chodzi o to, �e wszyscy b�d� czyta� ksi��ki on-line, na ekranach komputer�w. Chodzi o to, �e ksi��ki, kt�rych nie b�dzie on-line, nie zostan� znalezione”.
Czarna informacja
Jak to si� sta�o, �e to w�a�nie Google ma w r�kach klucz do �wiata przysz�o�ci? Sukces tej firmy to wynik zupe�nie innego ni� u konkurencji podej�cia do informacji. Portale internetowe ko�ca lat 90. wygl�da�y identycznie – setki link�w upchni�tych na niewielkiej powierzchni strony g��wnej. Portal, brama do �wiata informacji, pr�bowa� zaoferowa� wszystko, co mo�liwe. Ta strategia mog�a dzia�a�, dop�ki komputer by� dobrem rzadkim, dop�ki siada�o si� do niego tylko raz na jaki� czas. Ale teraz wi�kszo�� z nas tkwi przed komputerami od rana do nocy, bo niezale�nie od zawodu wszyscy zajmujemy si� tym samym: przetwarzaniem informacji. Pracujemy na ta�mie, kt�ra nieustannie przyspiesza. Dostajemy coraz wi�cej e-maili, od pracy odrywaj� nas alerty, wiadomo�ci, SMS-y. Nadmiar informacji zaczyna uniemo�liwia� prac�, utrudnia� skupienie, zajmowa� cenne zasoby na odsianie �miecia od kilku wiadomo�ci istotnych. Google ze swoj� ascetyczn� stron� wyszukiwania by�o strza�em w dziesi�tk� nie dlatego, �e pomaga nam znale�� informacje potrzebne, tylko dlatego, �e odgradza nas od informacji niepotrzebnych.
Biblioteka przysz�o�ci, czy to zrobiona przez Google, czy to przez kogo innego, tak�e musi opiera� si� na zasadzie wykluczenia. Ka�dej informacji przyswajanej przez nas towarzyszy� b�dzie czarna materia informacji dotycz�cych tego samego tematu, ale pomini�tych. I – podobnie jak czarnej materii we wszech�wiecie – czarnej informacji b�dzie du�o, du�o wi�cej. Zawsze.
This work is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Poland License.
Warto przeczyta� bo na WP rzedko co� ciekawego napisz� ;) ale im si� zdarzy